W dalekim kraju
„przybyła” na świat malutka „Kruszynka” –
„Słońca promyczek”.
Ten uśmiech losu, już od zarania
Nie dawał nikomu wokół dojść do głosu.
I choć to była rozkoszna dziewczynka,
Której oczęta śmiały się radośnie.
Wszyscy pytali: „cóż to z Niej wyrośnie?”
Co może wyrosnąć, gdy taka „malizna”
„Fika” nóżkami – jeszcze w powijakach,
W rytm: oberka, mazura, albo krakowiaka.
Próżne były obawy, znaki zapytania.
Na darmo tak trwożyli Kochani Rodzice.
Mijały lata, a naszą Pannice
Muzyka i taniec do reszty pochłaniał…
I … choć tak szybko rok mijał za rokiem…
LIDIA wciąż była
Tańczącym obłokiem